sobota, 21 lutego 2015

ciężko... znaczy wspaniale

Tyle do napisania, a tak mało czasu...
Czasami denerwuje mnie ta ciągła gonitwa, z miejsca na miejsce, to studia, to praca, zajęcia, siłownia, a gdzie w tym wszystkim czas dla najbliższych?? Na szczęście są oni tak wspaniali i wyrozumiali, że nie dość że rozumieją moją bieganinę, nie dość że mnie wspierają, to jeszcze tak dopasowują swoje zajęcia, żeby spędzić chociaż trochę czasu ze mną. Bardzo Wam za to dziękuję!

I odnośnie tego zalatania... Tak jak np. dzisiaj cały dzień jestem poza domem, od rana zajęcia na basenie a teraz praca. Jak poradzić sobie z dietą? I gdzie upchać jeszcze swój własny trening?
Mam dla Was kilka malutkich wskazówek, które mi pomagają:
1. Jeśli wiem, że następny dzień będę miała "wypełniony po brzegi" to już wieczorem przed przygotowuję drugie śniadanie i obiad (bo czasami jest taka możliwość żebym sobie go odgrzała).
2. Wyjście na siłownie wymaga poświęcenia trochę większej ilości czasu niż ćwiczenie w domu czy jogging. Dlatego kiedy wiedziałam, że w ciągu dnia nie znajdę czasu na porządny trening, najczęściej wstawałam 40 min wcześniej i biegałam. Czasami też zdarzało się, że odpalałam słynne "pump it up" i ćwiczyłam wieczorem, po powrocie do domu.
3. Planowanie. Jestem bardzo roztrzepana, nie mam nic poukładanego, ale zauważyłam, że im bardziej napięty harmonogram, tym potrafię bardziej się spiąć w sobie. Czasami tylko wydawało mi się, że nie zdążę pójść na zajęcia, a okazywało się, że owszem od rana nie było jak, wieczorem tym bardziej, ale okienko na uczelni spokojnie wystarczyło na zaliczenie fitnessu.
4. Lenistwo niedopuszczalne. Już w momencie zastanawiania się czy iść na trening, trzeba tą myśl wyeliminować (oczywiście nie mam na myśli jakiejś choroby czy kontuzji, wszystko z rozsądkiem, ale zwykłe, paskudne lenistwo). Wiecie jak to jest dźwigać torbę treningową z 1,5 l wodą, butami, strojem i całym innym ekwipunkiem? No to jak już dodźwigałam ją na uczelnię, to w drodze powrotnej muszę chociaż wstąpić na siłownie, a jak już wstąpię to pewnie zabawie tam dłużej.
I przy okazji wracamy do punktu 1 - rzeczy na trening przygotowuję dzień wcześniej, żeby niczego nie zapomnieć i żeby nie mieć wymówki rano.
5. Angażuję rodzinę. Na razie do wspólnych treningów została zmobilizowana moja siostra, za to do diety, większa część rodziny. Ma to co najmniej dwa plusy:
+ spędzamy więcej czasu razem, bo i tak ćwiczę sama, a kiedy jest nas więcej, jest raźniej
+ mogę liczyć na pomoc w przygotowaniu posiłków, bo nie gotuję tylko dla siebie i mogę liczyć na odwzajemnienie.

Na zdjęciu odnośnie tego co napisałam: obiad przygotowany dziś rano, po podgrzaniu gotowy do spożycia :)
kurczak z brązowym ryżem i warzywami
szybko, łatwo i smacznie!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz